Info: Jest to nasza katecheza z lutego 2009, uzupełniona o nową wiedzę i okoliczności. To co dawno i nieprawda zostało przekreślone, to co nowe – wyróżnione.
Tłusty czwartek to dla JakŻyć najważniejsze święto w roku, bowiem na Wielkanoc zawsze jakiś kretyn obleje nas wodą, a na Boże Narodzenie piździ, choć nawet śniegu nie ma. Z tej okazji postanowiliśmy wysłać naszych korespondentów do piętnastu największych miast w całej Polsce, by sprawdzić jak nasi rodacy postanowili uczcić tłusty czwartek. Najpierw jednak krótkie wiki-turbo:
Tłusty czwartek – w kalendarzu chrześcijańskim ostatni czwartek przed Wielkim Postem, znany także jako zapusty. W Polsce oraz w katolickiej części Niemiec, wedle tradycji, w tym dniu dozwolone jest objadanie się. Najpopularniejsze potrawy to pączki i faworki, zwane również w niektórych regionach chrustem.
Ponieważ data tłustego czwartku zależy od daty Wielkanocy, dzień ten jest świętem ruchomym.
Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła – mówi staropolskie przysłowie.
(Trochę ją w ch**a zrobił ten Bartek, co?) Tłusty czwartek można świętować na kilka sposobów, niektórymi gardzimy, jednak dziennikarska rzetelność każe nam wyczerpać ten temat w pełni. Jak się okazuje jednak nie wyczerpaliśmy go w pełni w roku 2009 – czasem zaskakujemy samych siebie.
Metoda tradycyjna – zjedz pączka lub faworka. Nie ma to tamto, dziś tłusty czwartek, więc jeśli nie wdusisz w siebie przynajmniej czterech pączków stajesz się mentalnym wyrzutkiem społeczeństwa. Perswazją słowną lub nawet siłą wpier***ą go w ciebie w szkole, w pracy, na przystanku, u babci, u dziadka, w kościele i w hipermarkecie. Żeby zaliczyć tłusty czwartek musisz się upieprzyć lukrem na twarzy i wykrzykiwać na głos „tłusty czwartek”, ale tylko wtedy, gdy jeszcze masz pączka w buzi i nie zdążyłeś/aś go przełknąć, w taki sposób by opluć nim wszystkich swoich przyjaciół i przypadkowych ludzi.
Tej metody JakŻyć nie popiera. Teraz zaś, jak prawie co dzień, będziemy uczyć Was życia.
Metoda na JakŻyć – wchodzisz na swojego ulubionego bloga, a obok monitora masz postawiony wielki talerz pełen pączków. Z obrzydzeniem czytasz opis „metody tradycyjnej” i przechodzi ci cała ochota na konsumpcję. Ponieważ jesteś wypranym z uczuć cynikiem masz w dupie głodne dzieci i bezdomnych, więc pączki wyrzucasz przez okno.
Metoda na Cherry Coke – ponieważ ustaliliśmy, że Cherry Coke to napój olimpijskich bogów (gdyby Zeus istniał, piłby Cherry Coke), tak naprawdę trudno jest bez niej świętować Tłusty Czwartek. Potrzebne składniki – litrowa (niestety nie ma większych) butelka Cherry oraz talerz pączków. Wykonanie – pijesz litr Cherry (nie trzeba na jeden raz), a pączków nie ruszasz w ogóle.
Metoda na Cherry Coke 2 – jest jeszcze jedna metoda celebrowania tłustego czwartku przy użyciu Cherry Coke. Składniki – litr Cherry oraz talerz pączków. Pączki polewamy Cherry, aż cała zawartość butelki w nie wsiąknie. Ponieważ wszystko, co zawiera w sobie Cherry Coke jest boskie, takie pączki też są boskie. Jemy pączki, po czym myjemy ręce i twarz z lukru.
Metoda na Cheryl Cole – wychodzisz za mąż za średnio utalentowanego piłkarza londyńskiej Chelsea. Ty siedzisz i pieczesz w domu pączki, podczas gdy on rucha wszystko co się rusza, wliczając w to Didiera Drogbę.
Metoda na liczenie kalorii – ponieważ pączki są kaloryczne, trzeba liczyć się z tym, że nawet pojedyńczy gryz pójdzie wam w dupę, brzuch, (daj Boże) cycki, a nie każdy może być na taką zmianę w swoim życiu mentalnie przygotowany. Metoda na liczenie kalorii polega na tym, że przygotowujemy: talerz pączków, gruby zeszyt, długi długopis i zaczynamy kalkulacje. Wyliczamy masę, kalorie, BMI, BMS, EKG, DKG, WIG 20 i kilkadziesiąt innych parametrów… Ups, minęła północ? Tym samym nie jemy pączków, bo po tłustym czwartku przychodzi chudy piątek (wbrew pozorom nazwa nie ma nic wspólnego z kryzysem gospodarczym).
Metoda na seler i marchewkę – kiedy pisaliśmy tę katechezę w 2009 roku byliśmy piękni, młodzi i smukli. Dziś jesteśmy już tylko piękni, zaś fakt, że dostawca pizzy zaczął zwierzać nam się ze swoich problemów małżeńskich przelał czarę goryczy, dlatego w tłusty czwartek wybierzemy seler, marchewkę i w ramach szaleństwa – trochę kiszonej kapusty.
Metoda na fetyszystę – nasza ulubiona – wiele zależy od tego czy jesteśmy posiadaczami wanny czy też prysznica, nie bez znaczenia jest tu też aspekt finansowy. Do pomocy potrzebna będzie też druga, dość zaufana osoba, przeciwnej płci, bowiem całość ma podtekst erotyczny. Kładziemy się w wannie/zamykamy w kabinie prysznicowej, zaś zaufana osoba obsypuje nas pączkami w taki sposób, by zapełnić całe wolne miejsce. Nie jemy wówczas pączków, dzięki czemu nie pójdzie nam w dupę, natomiast niezbędne tłustoczwartkowe enzymy i witaminy wchłaniają się przez skórę.
Metoda na przyjaciela tłumu zwana też „na Grzegorza Napieralskiego” – jest to ryzykowna metoda, bowiem prędzej czy później zostaniesz uznany za pedofila. Kupujesz kilkaset pączków i rozdajesz je przechodniom na ulicy. Korzyści są z tego takie, że gdy ktoś zapyta cię, ile kupiłeś pączków na tłusty czwartek – odpowiadasz kilkaset (a to daje +10 do szacunku, nawet na Naszej Klasie), a ponadto nie musisz ich jeść. Minusem jest to, że całe miasto chodzi upieprzone lukrem, a na dodatek przynosisz straty kebabom.
Metoda na głębokie gardło – wepchnij sobie tak dużo pączków tak głęboko jak tylko będzie to możliwe, rób to oczywiście w lokalnej cukierni. Nie połykaj, igraj z cukiernikiem.
Metoda na bulimię – nie trzeba tłumaczyć.
Metoda na internautę – nie ma nic równie zajebistego, jak możliwość wysłania komuś pączka e-mailem w formacie jpg. Ponieważ dla zasady ludzie przesiadujący w internecie nie mają nic ważnego do roboty, e-maila używają tylko i wyłącznie do czytania reklam od o2.pl, miło jest czasem dostać od kogoś takiego wirtualnego, zajebiście pożytecznego pączka.
Metoda na Pamelę – czyli inaczej „ale mam fajne cycki” – jest to metoda adresowana zarówno dla panów z problemami, jak i dla pań z kompleksami. Zakupujemy biustonosz i tylko dwa, dobrze wyrośnięte pączki. Następnie zakładamy biustonosz, umieszczamy w nim pączki i delektujemy się najbardziej apetycznym i najbardziej słodkim biustem w szkole/biurze.
Metoda na Donalda Tuska – my tu mamy kryzys gospodarczy, my tu dogorywamy, a córka premiera jak gdyby nigdy nic bloguje sobie o modzie! Cukier nie kosztuje już 4,80 za opakowanie tylko 5 złotych, więc Polacy szturmem zdobywają sklepy w panice kupując po pięćdziesiąt kilogramów, bo przecież przeciętny człowiek jak tylko jest głodny to dwa kilo na głowę dziennie lekko wpierdoli.
Z oczywistych powodów cukier trafi do piwnicy, tapczanu, spiżarni, pralki (hyhy), meblościanki, półkotapczanu i fortepianu, który zachował się po babci, a koszt wywozu jest za drogi, zaś na stołach w tłusty czwartek pojawi się golonka. Też tłuste, więc o co chodzi?
Katecheza #10: Pączki można wpierda**ć jedynie w tłusty czwartek. Od jedzenia pączków w inne dni stajecie się grube i dlatego zamiast nad piękne polskie morze jeździmy na Ukrainę. Na Ukrainie nie jedzą pączków, bo taki jeden pączek to ich racja żywnościowa na dwa tygodnie, ale ma to swoje zalety.
PS. Pytacie z naszymi zaginionymi korespondentami? Wybrali metodę tradycyjną w związku z czym rozwiązaliśmy naszą współpracę…
Dodaj komentarz